poniedziałek, 10 marca 2014

5. Geografia

Jak to ma ją znaleźć?! Przyjechał tu trenować, a nie niańczyć Tośkę, której de facto w ogóle nie znał. Nawet nie wiedział, dlaczego zniknęła i czemu Łukasz tak panikował. Przecież nie miała dwóch latek ani nie była księżniczką, której należało usługiwać. Od dobrych 15 minut stał na środku ulicy z niewyraźną miną i próbował połączyć się z przyjaciółką. Hanka była jego ostatnią deską ratunku. Musiała mu pomóc! Chciał wracać na skocznię, a nie latać jak głupek po Vuokatti. Zresztą panna Kruczek mogła być wszędzie, a on nie miał czasu na głupoty.
- Titus, nie teraz!- po 10 razie usłyszał w końcu głos siostry swojego najlepszego kumpla. Nie zdążył nawet wyjaśnić po co dzwoni, bo dziewczyna od razu się rozłączyła. W myślach zdążył się na nią powściekać, bo co ona niby robiła takiego ważnego? Setne zdjęcie skoczni? Potem będzie co kasować.. Już miał ochotę wrócić na skocznię, jednak coś go tchnęło. Skojarzył, że nieopodal kompleksu narciarskiego biegnie droga przez las do hotelu. On osobiście nią nie szedł, w ogóle nigdy nie zapuszczał się w drzewiaste rejony, bo miejscowi zawsze ostrzegali przed spotkaniem face to face z reniferem, wilkiem czy też niedźwiedziem, od których w Skandynawii aż się roiło. Tośka wyglądała na mroczną, nieodstępną dziewczynę, która najlepiej czuła się w samotności, więc liczył na to, że ją tam znajdzie. Szybko jednak zwątpił w swoje nadzieje i już miał ochotę wykrzyczeć trenerowi, że się nim wysługuje w prywatnych sprawach, ale w końcu ją dostrzegł. Siedziała na jakimś pniu drzewa, a jej czarna kurtka idealnie kontrastowała z otaczającą bielą.
- Mam Cię!- podszedł do niej od tyłu i nieźle wystraszył. Spiorunowała go tylko wzrokiem i przyłożyła do ust papierosa.
- Czegoś Ci trzeba?- zapytała wcześniej wypuszczając na niego dym.
- Tak, Ciebie.- uśmiechnął się, na co dziewczyna parsknęła śmiechem.
- Ale ja nie zamawiałam bodyguarda, więc spadaj..
- Chyba jesteś szczęściarą skoro sam się do Ciebie zgłosiłem.- mrugnął do niej.- A tak poważnie, Łukasz się martwi, więc powinniśmy wracać.
- Droga wolna.- wskazała ręką kierunek, skąd przyszedł jej wybawca.
- Widzę.- wyciągnął w jej stronę rękę. Wywróciła tylko oczami.
- Wydaję mi się, że wyraźnie Ci powiedziałam, że chcę zostać sama.
- A mnie się wydaje, że wyraźnie Ci powiedziałem, że wracamy razem.- zaakcentował ostatnie słowo, czym jeszcze bardziej ją wkurzył. Kim on niby był, żeby jej rozkazywać?! I w dodatku jeszcze ją przedrzeźniał! Palant! Wstała zirytowana i poszła w głąb lasu. Nie przypuszczała jednak, że zaraz ją dogoni, łapiąc za rękę i umożliwiając jakikolwiek ruch.
- Zostaw mnie.- wycedziła.- Nigdzie z Tobą nie pójdę, zapomnij!- myślała, że jest uparta, ale trafiła na równie mocnego przeciwnika.
-No to poczekamy sobie tutaj do jutra, może nie spotkamy żadnego wygłodniałego miśka, bo w przeciwnym razie marny Twój los..
- Dlaczego tylko mój?- zainteresowała się przełykając głośno ślinę.
- No bo ja jako sportowiec migiem przed nim czmychnę, ale Ty..
- Wkręcasz mnie...- stwierdziła pewnie, wyrywając mu się. Stanęła przed nim z założonymi rękami i chciała pokazać, że to ona jest górą.
- Widzę, że na geografii nie uczono Cię, że Finlandia to najbardziej zalesiony i zaniedźwiedziony kraj świata.- odparł spokojnie i oddalił się na parę metrów.
- Dobra, wygrałeś.- była już obok niego. Wyszczerzył się tylko.- Co ten Łukasz znowu chce?
- O to już mnie nie pytaj, wystarczy, że przez Ciebie straciłem trening.- był trochę zły.
- Ojej, zaraz się popłaczę.- zadrwiła sobie.- A tak swoją drogą, to ja Cię naprawdę nie potrzebuję!- popchnęła go lekko. Chłopak się tylko zaśmiał.
- Eee.. mała, pewna jesteś?- cwany uśmieszek nie znikał mu z twarzy.
- Ja Ci dam małą!- oburzyła się. Była może 5 centymetrów od niego niższa, więc jak śmiał ją tak nazwać? Ulepiła śnieżkę i rzuciła w niego.
- Ze mną się nie zadziera.- usłyszała tylko i nim się obejrzała leżała w rowie pełnym białego puchu. Titus stał nad nią i triumfował.
- I co Cię tak bawi?
- Ty, no wstawaj, bo nie mamy czasu.- odparł i zrobił parę kroków do przodu.- Aaaaa! Niedźwiedź!- zaczął uciekać. Brunetka szybko wygramoliła się z zaspy i pobiegła za nim, jednak tak jak się spodziewał, z jej kondycją było marnie. Zwolnił więc, a po chwili się zatrzymał.
- Szybka jesteś.- uśmiech nie znikał mu z twarzy. Zaraz jednak dostał z łokcia, ale nie przejmował się już kolejnymi fochami 17-latki.- Mówiłem, że ze mną nie wygrasz?- otrzepał jej śnieg z czapki.- Ale naprawdę, chodźmy już.- chciał pociągnąć ją za rękę, ale dziewczyna ani myślała ruszyć się z miejsca.
- Z nieznajomymi się nie zadaję.
- Krzysiek.- uśmiechnął się promiennie, czym sprawił, że i ona w końcu wykrzywiła do góry usta. - Jednak pozory mylą i nie jesteś taka, za jaką Cię uważałem.
- Co masz na myśli?
- A, nie ważne.- machnął ręką.
- Jak nie ważne? Zacząłeś to skończ!- wydarła się na niego.
- Jesteś strasznie pyskata, naprawdę współczuję Twoim rodzicom.- dodał ze śmiechem. Uśmiechnęła się tylko sztucznie i posmutniała.- Powiedziałem coś nie tak?- od razu zauważył.
- Rodzice akurat się mną nie przejmują więc Twoje współczucie im się nie przyda.- odparła i zostawiła go w tyle. Stał przez chwilę zdezorientowany i zrobiło mu się głupio. Przecież jej nie znał, więc nie miał prawa oceniać.
- Przepraszam. Ale myślałem..
- To źle myślałeś.- weszła mu w zdanie.- Niby dlaczego zapakowali mnie do samochodu Łukasza? Bo byłam dla nich ciężarem! Nie mogłam psuć reputacji matce - dyrektorce gimnazjum w Buczkowicach, a ojciec jakoś nigdy nie zwracał na mnie uwagi. Najważniejszy był Łukasz i jego kariera trenerska, to z niego są dumni, a mną ciągle pomiatają! Wytrzymałbyś w takiej atmosferze? No właśnie.- dodała widząc jego niewyraźną minę.
- Ale dlaczego wyżywasz się na nim? Przecież on nie jest niczemu winien...
- Bawi się w mojego tatusia i próbuje mnie wychowywać, a na to nigdy się nie zgodzę. Ma swoje dzieci, to niech się nimi zainteresuje. Anka zna go tylko z telewizji. Dziwię się, że jeszcze nie zwraca się do niego per pan.
- Dobra nie wnikam.- rozłożył ręce, bo zobaczył na horyzoncie swojego trenera i nie chciał tym samym dolewać oliwy do ognia. Zresztą to nie była jego sprawa. Przyjechał tu skakać, a nie rozwiązywać rodzinne problemy.
- Co ty wyprawiasz?! Oszalałaś?! Chcesz zafundować im nowy sprzęt?!- krzyki Kruczka było słychać chyba w całej Finlandii.
- Daj mi spokój.- starała się być opanowana.Wyminęła swojego brata i miała zamiar usiąść na trybunach, jednak nie było jej to dane.- Możesz mnie zostawić?!- zdenerwowała się i sięgnęła po fajki.
- Zostaw to!- wyrwał jej z ręki paczkę.
- O nie, tego mi nie zabierzesz!- próbowała odzyskać swoją własność.- Wychowywać to sobie zacznij Ankę, a mnie daj wreszcie święty spokój! Radzę Ci uważać, bo jak Twoja córka w przyszłości pójdzie w moje ślady, to wtedy dopiero będziesz mógł się popisywać!- wykrzyczała mu prosto w twarz i zabrała od niego papierosy. Od razu zapaliła jednego.

- Się porobiło..- skomentował Kubacki. Wszyscy na chwilę oderwali się od swoich zajęć i obserwowali kłótnię swojego szkoleniowca z jego siostrą.- A gdzie Ty właściwie byłeś?- zwrócił się do Titusa.
- Poszukać jej.- wskazał na brunetkę.- Ale z tego co mówiła, to nie ma łatwo..- trochę się przejął losem swojej nowej koleżanki.
- Czyli jednak jest tu za karę.- wypalił Maciek.- Ciekawe co wykombinowała.- Święta Trójca zaczęła snuć teorie, jednak to pasjonujące zajęcie przerwał im Klimowski. W końcu mogli wyjeżdżać na górę i skakać, skakać, skakać.
Trening minął im bardzo szybko. Atmosfera trochę się rozluźniła, bo nie było wśród nich Łukasza. Wrócili do hotelu na obiad, odpoczęli trochę i ponownie powrócili na skocznię na kolejną dawkę skoków. Tym razem zajęcia w całości poprowadził Kruczek. Starał się nad sobą panować i nie wyżywać na swoich podopiecznych, którzy w końcu nie byli niczemu winni.
- Przepraszam za rano...- Tośka postanowiła pogadać z Sobczykiem. Było jej głupio, że tak na niego naskoczyła, bo przecież to nie jego wina, że Łukasz wymyślił sobie ten kretyński pomysł ze smarowaniem nart.- Mogę Ci jakoś pomóc?- zapytała nieśmiało.
- Pomóc?- powtórzył.- Nie wiem, co Ty przez to rozumiesz.
- Nie to co widziałeś rano..
- Aaa.. tzn. prosisz mnie o ostatnią szansę?- wzruszyła ramionami.
- Po prostu mam już dość tego nicnierobienia, ale skoro jestem tu nie mile widziana, to więcej nie będę przeszkadzać.
- Czekaj, gdzie znowu idziesz?- zatrzymał ją, gdy chciała opuścić jego królestwo. Burknęła coś niezrozumiałego pod nosem i poszła sobie. Czuła się jak mała dziewczynka, którą ktoś porzucił w wielkim mieście i nie potrafiła odnaleźć się w nowej sytuacji. Jedyną ucieczką były te cholerne prochy, których jak na złość nie miała! Nawet nie wiedziała, kiedy dotarła do hotelu. Nie weszła jednak do środka, bo miała dość siedzenia samej w czterech ścianach.

- Dokąd się wybierasz?- po skończonym treningu Hanka postanowiła opuścić teren skoczni. Myślała, że chłopcy jej nie zauważyli i chociaż przez chwilę psychicznie od nich odpocznie, ale jeden z nich stał właśnie przed nią.
- Do hotelu.- odparła szczerząc się.
- Sama?
- A co w tym dziwnego?- spojrzała na niego podejrzliwie.- No ale widzę, że mam już towarzystwo.- dodała i pociągnęła go za rękę.
- Myślałaś, że pozwolę Ci samej wracać po ciemku?- ciągnął temat.
- Oj, Kubuś.. Dobrze wiesz, że uwielbiam wieczorne, zimowe spacery i nic i nikt tego nie zmieni.- uśmiech nie znikał jej z twarzy.
- Bitwę na śnieżki też?- odparł i nie czekając na jej odpowiedź przyłożyć zimny śnieg do jej różowych policzków.
- A idź Ty, brutalu!- trzepnęła go w ramię i schyliła się, aby ulepić kulkę. Kot był jednak szybszy. Złapał ją w pasie i wrzucił do pobliskiej zaspy. Nie była mu dłużna. Podłożyła nogę i po chwili oboje leżeli w śniegu. Przypominali dwa bałwany. Hanka bawiła się świetnie, nawet lepiej niż ostatnio z Krzyśkiem, kiedy to również rzucali się białym puchem. Dobrą zabawę przerwał im jednak telefon chłopaka.
- No odbierz.- zachęciła go, gdy nie garnął się do tego, aby wyciągnąć z kieszeni komórkę. Posłuchał jej w końcu. Na wyświetlaczu widniało imię jego dziewczyny.- To nie przeszkadzam.- rzuciła i szybko wygramoliła się z zaspy i udała się w stronę hotelu.
- A Ciebie skąd wyciągnęli?- zapytał ze śmiechem Krzysiek, kiedy zderzył się z nią w hotelowych drzwiach. Nadal przypominała bardziej bałwana niż siebie.
- A - machnęła ręką i poszła do siebie. Titus był trochę zdziwiony jej zachowaniem, ale nie wnikał w szczegóły. Wyszedł na zewnątrz, bo chciał jeszcze pobiegać przed snem. W pokoju wolał nie siedzieć, bo Kamil od dobrych 15 minut rozmawiał z Ewą.
Nie zaczął jednak jeszcze dobrze joggingu, gdy stanął w miejscu i wpatrywał się w jeden punkt. Na ławce zauważył dziewczynę, która bardzo przypominała mu jego nową koleżankę. Nie wyglądała najlepiej.
- Coś się stało?- zapytał siadając obok niej. Wzdrygnęła się lekko i podniosła głowę.
- Jestem chyba na Ciebie skazana.- wysiliła się na uśmiech i otarła łzy.
- Nie zaprzeczę.- zaśmiał się.- Ale wszystko ok?- powtórzył, bo nie doczekał się odpowiedzi na wcześniejsze pytanie.
- Nie.- powiedziała cicho. Łzy znowu napłynęły jej do oczu.- Ale nie będę Cię zanudzać.- dodała szybko i czmychnęła do hotelu. Miała nadzieję, że chociaż w pokoju nikt jej nie będzie przeszkadzał.
- Dobrze, że tu jesteś.- po chwili miała przed sobą brata.
- Czego chcesz?
- Trzymaj!- w jej rękach wylądował plik kartek i jakaś książka.- Skoro nie chce Ci się pracować, to zacznij się uczyć. W przyszłym tygodniu będziesz to zaliczać, a jutro Maciek Cię z tego przepyta.
- Że co? Jaki znowu Maciek?- nic z tego nie rozumiała. Popatrzyła z obrzydzeniem na podręcznik do geografii.
- Kot.- odparł spokojnie.- Jutro wieczorem hydrosferę masz mieć w jednym paluszku. I radzę Ci zacząć mnie w końcu słuchać.
- Bo jak nie, to co, tatusiu?!
- To wracasz do domu. Nie będziesz mi wywracała kadry do góry nogami!- był na nią zły.
- Też mi kara.- prychnęła. - A oni potem odeślą mnie do Agaty?- zapytała rozżalona.- Zostaw mnie samą..

Hanka wyszła z łazienki i od dobrych kilku minut wpatrywała się w jeden punkt.
- Młoda, tu Ziemia!- Kamil pomachał jej ręką przed oczami.
- Co?- w końcu wybudziła się z transu.- Przepraszam, zamyśliłam się.- usprawiedliwiała się, gdy zobaczyła jego podejrzliwą minę. Znał ją jak mało kto, więc od razu potrafił wyczuć, gdy było coś nie tak.- O co pytałeś?
- Nie wiesz, gdzie jest Krzysiek?
- Pewnie gdzieś się szlaja skoro go wygoniłeś z pokoju.- zaśmiała się.- Co u Ewy?
- Nie martw się, przyjedzie na weekend do Zębu.
- To się cieszę.- uśmiechnęła się.- Ale.. Kamil, dlaczego wy właściwie nie mieszkacie na Podhalu? Przecież tu masz wszystko, a..
- I tak mnie przez większą część roku nie ma w domu, więc co za różnica gdzie mieszkam?- odparł trochę wymijająco.- Zresztą kończę studia, a z Proszowic jest bliżej do Krakowa..
- Kamil..- popatrzyła na niego.- Ale jak już jesteś w domu, to musisz tracić ponad 2 godziny, żeby dostać się załóżmy na trening do Zakopanego.
- No i co z tego?- miał już powoli dość tego tematu.- Skoro Ewa pracuje w Proszowicach, to nie mam...y wyjścia i musimy tam mieszkać.- wyraźnie jednak to zdanie chciał powiedzieć w trzeciej osobie liczby pojedynczej.

W niedzielę Tośka postanowiła pójść w końcu na śniadanie. Wiedziała, że nic nie tknie, ale nie chciała, żeby Łukasz znowu się czepiał.
- O, kogo my tu mamy!- Sobczyk od razu ją zauważył.- Jak mi dzisiaj zamierzasz pomagać?
- Spadaj!- nie miała ochoty słuchać jego docinków. Była ewidentnie w złym humorze i zastanawiała się tylko na kim się wyładuje. Usiadła w jakimś kącie i piła kawę, którą sobie zrobiła. Jej spokój nie trwał jednak długo.
- Czego chcecie?- zapytała nie miło widząc przed sobą trzech chłopaków.
- Na jakim etapie jesteś w uczeniu się?
- Ach.. Czyli Ty jesteś Maciek.- stwierdziła wskazując na bruneta, który jako pierwszy się odezwał.- Ty Krzysiek, a Ciebie nie znam.- zwróciła się do blondyna.
- Dawid.- wyciągnął w jej stronę rękę.
- Tośka.- uścisnęła ją.- No więc dowiem się czego chcecie?- nie była szczęśliwa, że nadal nad nią sterczą.
- Nie odpowiedziałaś mi na pytanie.- Kot usiadł na przeciwko niej. 17-latka wywróciła oczami.
- Mój brat niech się przestanie bawić w tatusia, a Tobie radzę nie zaczynać przedstawienia pt. lekcja geografii.- podniosła się wkurzona i zostawiła ich z dziwnymi minami wcześniej posyłając Maćkowi wrogie spojrzenie.
- Ona jest naprawdę dziwna.- stwierdził najmłodszy.- Dowiedziałeś się w końcu o co tu chodzi?- zwrócił się do Titusa.

- Czekaj!- złapał ją, gdy chciała wyjść z restauracji.- Znowu jesteś zła.- stwierdził.- Cholera, nie wiem o co, ale jesteś!- dodał i spojrzał na nią swoimi czekoladowymi tęczówkami.
- Nie jestem.- szybko zaprzeczyła i wysiliła się na uśmiech.- Naprawdę.- dodała, bo wiedziała, że jej nie uwierzył.- Po prostu nie wyspałam się i dlatego jestem taka niewyraźna..
- Akurat, Hanka, mnie nie oszukasz..
- Wiem i dlatego teraz dokończymy wczorajszy spacer.- uśmiechnęła się cwanie. Kubie spodobał się taki obrót sprawy. Wrócili tylko do swoich pokoi po kurtki, a następnie skierowali się w stronę skoczni. Wybrali jednak dłuższą drogę, bo do rozpoczęcia treningu mieli jeszcze sporo czasu.

Tośka weszła do swojego pokoju, szybko dorwała swoją MP4 i usiadła na łóżku.
- Zwariuję..- powiedziała do siebie. Chciała wrócić już do Buczkowic i spotkać się z Bartkiem. Tęskniła za nim. Nie miała nawet możliwości, żeby napisać do niego jednego, głupiego SMS-a.
- Mogę?- w pewnym momencie drzwi od pokoju otworzyły się i stanął w nich skoczek, którego znała najlepiej ze wszystkich obecnych na zgrupowaniu.
- Co chcesz?- nie zamierzała być dla niego miła.
- Oj, wyluzuj.. Nie znudziło Ci się jeszcze patrzenie krzywo na każdego?- zapytał siadając obok niej.- Co Cię ugryzło? Wczoraj dało się z Tobą normalnie pogadać..
- Nieważne.- mruknęła i zaczęła nerwowo stukać palcami o blat szafki nocnej.- Mogłabym zadzwonić z Twojego telefonu?- zapytała po chwili i spojrzała na niego błagalnie.
- Czyli jednak potrafisz być miła..
- To jak będzie?
- No nie wiem.. Skoro Łukasz zabrał Ci telefon, to chyba nie możesz się z nimi kontaktować.- droczył się z nią.
- Słuchajcie mojego brata, to daleko zajdziecie..- wkurzyła się.
- Co mówiłaś?
- Nie nic.. Jak nie chcesz mi pomóc, to tam są drzwi!- wskazała na drewniane wrota.
- Co Ty taka niecierpliwa jesteś?
- Radzę Ci mnie nie denerwować..- wycedziła. Krzysiek głośno westchnął i podał jej w końcu komórkę.
- A jakieś dziękuję?- upomniał się, gdy wystukiwała ciąg dobrze znanych jej cyfr.
- Potem - rzuciła i przyłożyła sprzęt do ucha. Bartek nie raczył odebrać.- Dzięki..- mruknęła zrezygnowana oddając mu telefon. Jej oczy znowu zrobiły się mokre.
- Tosia, co się dzieje?- zapytał zatroskany i objął ją ramieniem.
- Nic.- wyswobodziła się z jego uścisku.- Zaraz będzie trening, chodź, bo się spóźnimy.- otarła szybko łzę.
Bez słowa podniósł swoje szanowne cztery litery. Zrobił dwa kroki do przodu i potknął się o coś.
- Ale tego to radzę Ci się pouczyć.- podniósł z ziemi podręcznik do geografii.- Skoro wszystko Ci się sypie, to przynajmniej szkoły nie olewaj.
- Gdzieś to mam!- wyrwała mu książkę i rzuciła w kąt.- Idziesz?- zapytała poirytowana widząc, że nadal stoi miejscu.
CDN
Oddaję w Wasze ręce piątkę. :) Tośka poznała w końcu skoczków, akcja powoli posuwa się do przodu. ;)
Pozdrawiam i czekam na Wasze opinie! :)

3 komentarze:

  1. Jej, ale długi rozdział. Zazdroszczę, że pisanie przychodzi Ci tak łatwo :) Przynajmniej wnioskuję to z tego co przeczytałam. Rozdział 5 już za mną, biorę się do czytania następnych :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ni z gruszki, ni z Pietruszki - wyskoczył mi Bartek. Ja albo coś przegapiłam, albo nie wiem co. Zakręcona już jestem i chyba nie do końca ogarniam. W wolnej chwili zagłębię się w każde słowo bardziej i może wyłapię to, co zgubiłam po drodze^^
    Rozdział świetny. Toska mnie wkurza jak jasna cholera. Może wyjdzie nieco brutalnie, ale wcale mi jej nie szkoda. Takim zachowaniem powoduje jedynie to, że ludzie się od niej odsuwają i nie chcą mieć z nią do czynienia. A zapewne jest wartościową osóbką, ma serce na właściwym miejscu i potrafi wiele zdziałać. Więc po to wszystko? Po co ten cały cyrk? Ech,..... ciężka sprawa.
    I na żadnych Krzysiach się proszę nie wyżywać, o!
    Pozdrawiam i ściskam cieplutko ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Eh, jak zawsze spóźniona ja.
    No, no. Tośka coś często wpada na Krzyśka, zbyt często. I wydaję mi się, że przy nim staje się "bardziej normalna", zgadza się?
    Ach, Hanka na pewno była zła o ten telefon dziewczyny Kuby, wtedy, na spacerze.
    A wracając jeszcze do Tosi. Nauka zamiast smarowania nart, to chyba lepsze rozwiązanie dla niej, prawda? Ale nie, jej i tak nie będzie się chciało uczyć. No ale jak można nie chcieć się uczyć mając TAKIEGO nauczyciela, jakim jest Maciek? :-) Mam nadzieję, że dziewczyna w końcu przejrzy na oczy, ogarnie się i schowa te swoje wszystkie humorki do kieszeni! Chyba najwyższy czas, bo jak tak dalej pójdzie to nic nie zostanie z tej naszej kadry.

    OdpowiedzUsuń